Nowości wydawnicze Rynek wydawniczy

O albumie “Jan Marcin Szancer – ambasador wyobraźni”

O zamiarach wydania książki o Szancerze słuchy chodziły już kilkanaście lat temu. Trudno powiedzieć czemu to się odwlekało, ale w końcu nie książka, lecz cały album ujrzał światło dzienne i to w przededniu 30-ej rocznicy istnienia wydawnictwa panów Henryka Gościańskiego i Karola Prętnickiego, czyli Oficyny Wydawniczej G&P*.

Rodzina Szancerów (rys. J.M. Szancera, 1941)

We wstępie do albumu czytamy: Zaczęło się w 1989 roku, kiedy to podczas Biennale Sztuki dla Dziecka współorganizowaliśmy w poznańskim BWA wielką wystawę prac Jana Marcina Szancera. Potem – przez prawie 30 lat – wysiadając na dworcu centralnym w Warszawie, pierwsze kroki kierowaliśmy zawsze na ulicę Bednarską (…) Chodziliśmy tam chętnie, ponieważ Zosia – żona Jana Marcina Szancera, która była surowym recenzentem wydawanych przez nas książek, okazała się też znakomitą gawędziarką posiadającą rozległą, pełną anegdot wiedzę o życiu towarzyskim i literackim powojennej Warszawy. Ona też pokazała nam Szancera jako męża, ojca, normalnego człowieka (…) Złożyliśmy [jej] obietnicę wydania albumu, który by to dokumentował zarówno jej, jak i wszystkim członkom rodziny, którzy tak długo współpracowali z nami, ufając nam bezgranicznie, o czym świadczy przeniesienie na nasze wydawnictwo autorskich praw majątkowych do dzieł wielkiego mistrza.

Ilustracja do Pana Kleksa j. Brzechwy

Jan Marcin Szancer – ambasador wyobraźni – 320 stron pokaźnego formatu (240 x 320 mm). Na wstępie wita nas bajkowa okładka, postaci wymyślone przez Szancera aż nie mieszczą się tu w ramie jego fantazji i wylatują w noc, aby gdzieś tam osiąść w świecie dziecka i ubarwić mu świat czytanej bajki. Dla pokolenia dzisiejszych kilkudziesięciolatków to zapowiedź déjà vu, nostalgiczna podróż w czasie, do świata minionego, natomiast dla kilkulatków to odkrycie świata fantazji tego ambasadora wyobraźni, może sięgnięcie po bajkę i baśn, których jeszcze nie czytali. Otwieramy album, wita nas wyklejka z ilustracją do jednej z bajek I. Krasickiego. Dalej bogato ilustrowany życiorys Jana Marcina Szancera, który wyszedł spod ręki Błażeja Kusztelskiego. Ale to nie suche fakty z życia artysty, to opowieść o nim i jego rodzinie, opowieść wzbogacana licznymi anegdotami z jego życia, wypowiedziami na temat sztuki. W końcu docieramy do tego najważniejszego – części pt. „jms. Czarodziej ilustracji”. Najpierw kilkanaście stron z ilustracjami z Pana Kleksa Jana Brzechwy – barwnych i czarno-białych, całostronicowych i tych rozrzucanych po kilka na karcie papieru. Potem Za króla Jelonka i Brzechwa dzieciom tegoż autora. Dalej Za króla Jegomości również Brzechwy, Lokomotywa Juliana Tuwima… I tak, strona po stronie zanurzamy się w Szancerowski świat wyobraźni. Oto niezapomniany Pinokio prowadzony przez kota i lisa, z których pyszczków aż bije cwaniactwo, Królowa śniegu, która choć piękna, to jakaś taka odpychająca, wdzięczna Zosia z Pana Tadeusza. Itd, itp. Album kończą wspomnienia o Szancerze i opinie o jego twórczości, w tym wspomnienia jego córki Małgorzaty Szancer-Colson-Blanche, którą starsze pokolenie powinno pamiętać z roli Krysi w filmie Panienka z okienka, znakomitych grafików Olgi Siemaszko i Antoniego Boratyńskiego, wielu innych ludzi z nim związanych. Książka ciekawie opracowana graficznie (choć mam trochę zastrzeżeń) – to zasługa Ireneusza Wolińskiego, ładnie wydrukowana i oprawiona w Białostockich Zakładach Graficznych S.A. (gp)

Zamów album w naszej księgarni


* Sylwetki panów Henryka Gościańskiego i Karola Prętnickiego oraz Oficynę Wydawniczą G&P przedstawiliśmy w tegorocznym, majowym (1/5) numerze „Wydawcy” (patrz strona www).

4 thoughts on “O albumie “Jan Marcin Szancer – ambasador wyobraźni”

  1. Uwielbiam ilustracje Szancera, mam bardzo dużo książek z jego obrazkami (dla dzieci i dla dorosłych). Nie miałam tej książki w rękach, więc trudno mi oceniać, ale cena jest powalająca i coś mi się wydaje, że dla wielu osób będzie po prostu za wysoka, co przełoży się na niską sprzedaż.

  2. Wielkie rozczarowanie. Przykład jak nie należy wydawać książek, zwłaszcza takich, jak ta. Jasny (blady) druk tekstów, prawie nieczytelne podpisy fotografii i rysunków, zupełnie nieczytelne paginy i dodatkowe informacje (?) pod podpisami – to jest kpina z Czytelników!
    Jest takie stare przysłowie: Jeśli nie potrafisz, nie pchaj się na afisz!

Skomentuj Zawsze w książkach Anuluj pisanie odpowiedzi