Drukarnie

WDN zmienia się

Kierownictwo zakładu

O dniu dzisiejszym i perspektywach rozwoju drukarni rozmawiamy z jej kierownictwem: prezes CZESŁAWĄ SIEJKO, wiceprezesem ARKADIUSZEM GOŁAJEM. Towarzyszą nam MAŁGORZATA DANIELEWICZ oraz SŁAWOMIR GALIŃSKI – specjaliści ds. marketingu.


Najpierw zwiedzamy zakład: w centrum, niedaleko staromiejskiego rynku, ukryty za ogromną, kamieniczną bramą wjazdową. Trzypiętrowy, o mocnej konstrukcji budynek wybudowany na początku XX wieku. Dwie drogi dojazdowe, trzy parkingi. Na najwyższym piętrze biura (przechodząc korytarzem mijamy wynajmowane różnym firmom, w tym np. Wydawnictwu Continuo, pokoje), poniżej pomieszczenia pre-press, w tym system CtP oraz dział ręcznego montażu, fotoskład. Jeszcze niżej maszyny drukujące i introligatornia. W drukarni pracuje ok. 70 osób. W porównaniu z 450 jeszcze kilkanaście lat temu to niewiele, ale w międzyczasie zmieniła się technologia produkcji, organizacja pracy.

Zatrzymujemy się przy systemie CtP: „To dla na wciąż nowość, mówi Arkadiusz Gołaj. To pełny automat z półformatową naświetlarką Screen-PlateRite 2055 Vi, z laserem fioletowym, japońskiej firmy Dainippon Screen kupiony w Reprografie. System pracuje pełną parą od dwu miesięcy i jeszcze nie jest w pełni wykorzystany. Duża część naszych klientów przyzwyczajona jest jednak do tradycyjnej metody wykonywania form drukowych: najpierw diapozytywy, potem ręczny montaż i dopiero forma. Niebagatelne znaczenie ma również cena – płyty na CtP są jednak droższe niż tradycyjne. Pewnie jednak, podobnie jak w innych drukarniach, to się szybko zmieni” – przyznaje.

Hala maszyn drukujących to trzy maszyny offsetowe firmy Heidelberg: SM 52 VP, SM 72 ZP, SORM. Najnowsza to SM 52 VP, półformatowa, czterokolorowa, kupiona w 2000 roku. Jej instalacja podniosła poziom jakości druków barwnych w drukarni, pozwoliła „otworzyć” się na jeszcze szerszą grupę klientów. W planie, i to najbliższym, kolejna maszyna czterokolorowa. Jakiej firmy? Tego prezes zdradzić nie chce.

Specyfika zakładu określiła typ stosowanej w drukarni oprawy, głównie prostej: klejonej i szytej nićmi termoplastycznymi. Ta ostatnia technologia jest, jak na nasze warunki, dość nietypowa. W Polsce, oprócz WDN, dysponują nią może 2-3 drukarnie. „To trochę niezrozumiałe. Technologia ta zapewnia wysoką jakość szycia przy cenie porównywalnej z ceną oprawy klejonej, natomiast dużo niższej niż przy szyciu nićmi – przy podobnej jakości” – przyznaje A. Gołaj. Szycie nićmi termoplastycznymi (tzw. termonićmi) opracowane zostało przez inżynierów z NRD i wdrożone do stosowania w latach 70. Polega na przeszywaniu oddzielnych składek specjalnymi nićmi, których końcówki zgrzewane są z ich grzbietem – w ten sposób łączone są poszczególne kartki składki; łączenie składek we wkład następuje poprzez zaklejenie grzbietu wkładu. Sam proces szycia odbywa się na złamywarce, podczas wykonywania ostatniego złamu. Wraz z upadkiem NRD technologia ta uległa częściowemu zapomnieniu, dziś stosuje ją firma Heidelberg i tego producenta pracuje tu maszyna Heidelberg Stahl Folder FS 100.

Oprawa złożona stanowiła dotychczas niewielki fragment produkcji – dawano sobie z nią radę wykorzystując oddzielne urządzenia. Teraz to się ma zmienić. „Zainteresowanie oprawą złożoną wśród naszych klientów jest coraz większe – mówi A. Gołaj, wydawcy życzą sobie aby część nakładu oprawiana była broszurowo, a część w oprawie złożonej. My do tego musimy się dostosować, dlatego też jedną z najbliższych inwestycji będzie linia potokowa do oprawy złożonej. Oczywiście w dalszym ciągu dominującym ENGINEm oprawy będzie oprawa klejona. Wykonujemy ją korzystając z dwu oklejarek” – dodaje A. Gołaj.

Oglądając zakład mijamy pełne gotowej produkcji palety. Na jednej z nich, dużego formatu, w oprawie złożonej „Tristan białoruski”, księga wykonywana na zlecenie Kolegium Europy Wschodniej dla Białorusi.

Na inwestycje trzeba mieć dużo pieniędzy. Mówi prezes drukarni Czesława Siejko: „branża poligraficzna, szczególnie w części dotyczącej książki dziełowej, nie należy do zbyt dochodowych. Jeszcze kilka lat temu rentowność netto w naszej drukarni wynosiła 1%, co oznaczało, że nie było z czego inwestować. Od 2003 roku jest zdecydowanie lepiej. Wrósł obrót – dziś wynosi ok. 9 mln zł na rok, odnotowujmy zyski, z których część przeznaczamy na inwestycje. Kupiliśmy dwie złamywarki, w tym jedną z termonićmi, maszynę do oprawy klejonej. A dziś? Kupujemy to, co w danym momencie jest pilniejsze”.

Znakomitym rozwiązaniem dla inwestycji są unijne fundusze strukturalne. Niestety, jako przedsiębiorstwo z państwowym właścicielem, drukarnia dostęp to funduszy unijnych ma utrudniony. W myśl obecnej Ustawy o Swobodzie Działalności Gospodarczej jest tzw. dużą firmą (tak są określane przedsiębiorstwa mające ponad 25% udział państwa) i aby skorzystać z funduszy unijnych (w planie na lata 2007-13) musi stworzyć co najmniej 20 nowych etatów a inwestycja musi dotyczyć nowoczesnych, innowacyjnych technologii. „Część wcześniejszych inwestycji dokonaliśmy korzystające z funduszy Phare – byliśmy wówczas małym przedsiębiorstwem: kupiliśmy komputery, foliarkę, złamywarkę. Niestety, zmiana unijnej dyrektywy dot. pojęcia przedsiębiorstwa, uwzględniającej bardziej sytuacje własnościowe firm zachodnich, niż polskich, bardzo nas dotknęła. Dziś, w tym zakresie jesteśmy gorzej traktowani niż przedsiębiorstwa prywatne. Ale liczymy, że uda nam się uzyskać kolejne dofinansowania” – dodaje Pani prezes.

Czesława Siejko w sprawach finansowych ma ogromne doświadczenie. Do drukarni przyszła z Ossolineum, na stanowisko dyrektora ekonomicznego i głównego księgowego. Weszła do zarządu firmy, a po odejściu na emeryturę ówczesnej prezes WDN MARII JASKÓLSKIEJ, która kierowała zakładem w latach 1993-2003, została prezesem zarządu.

Czy specjalizacja drukarni zostanie utrzymana? I co czeka drukarnię w najbliższej przyszłości? – o to pytamy wiceprezesa Gołaja: „Specjalizację określa wyposażenie. Rozbudowujemy je, ale w dalszym ciągu będą to książki w niedużych nakładach, od 300 egz. po 2-3 tysiące. Wzmacniamy działania marketingowe, promujące nasz zakład, a w efekcie liczymy na wzrost ilości zamówień – cenowo jesteśmy pewnie trochę tańsi niż drukarnie stołeczne, nasze ceny są stabilne, nie tak w jak w innych drukarniach, gdzie odczuwa się pewną sezonowość. Mamy nadzieję, że do naszych stałych klientów, w tym takich, z którymi związani jesteśmy „od zawsze” – Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego, Instytut Polskiej Akademii Nauk, Wydawnictwo Naukowe PWN – dołączą kolejni. Myślimy również o wejściu na rynek niemiecki. Sprzyja temu wiele czynników: bliskość granicy, sentyment Niemców do naszego miasta, a przede wszystkim to, że firmy zza naszej zachodniej granicy szukają wykonawców w Polsce. Oczywiście podstawą takiej współpracy jest jakość produkcji – obecna jest na wysokim poziomie, a inwestycje, które zaplanowaliśmy jeszcze ją podniosą. Do rozwinięcia eksportu zatrudniliśmy kolegę Sławomira Galińskiego, absolwenta uczelni niemieckiej.

Wrocławska Drukarnia Naukowa przestrzega następujących zasad: najwyższa jakość druku i oprawy, krótkie terminy realizacji, gwarancja rzetelności wykonywanych usług oraz elastyczność współpracy z klientem. Czy udaje nam się to osiągać niech zdecydują nasi klienci, m.in. Wolters Kluwer Polska, Bertelsmann, Bauer Weltbild, Wydawnictwo Dolnośląskie, Wydawnictwo Literackie, Wydawnictwo Lekarskie PZWL, Wydawnictwo Elsevier Urban & Partner, Unimex, Czytelnik. Korzystając z okazji im wszystkim dziękujemy za wybór naszej drukarni.”
(„Wydawca” nr 4/2007)

Dodaj komentarz