Targi Targi w Polsce

Salon Ciekawej Książki z przyszłością

Widziałem już wiele imprez, które pod wielkim hasłem „Targi Książki” próbowały przekonać wydawców, że tylko tu i tylko teraz ich książki będą sprzedawać się jak ciepłe bułeczki. Wystawcy wykupywali stoiska, stawali w szranki o publiczność, książki były gotowe do startu do toreb i kieszeni gości targów, tylko że… brakowało tych najważniejszych… czytelników. Na pytanie, jak ściągnąć ich na targi przewiozła się już niejedna firma targowa. Taki wysyp imprez targowych mieliśmy w połowie lat 90. ubiegłego wieku, z niewiadomych powodów mamy z nimi do czynienia obecnie. Targi w Łodzi, Katowicach, Białymstoku, Lublinie – gdzie jeszcze? Czekam na propozycje…

Dość sceptycznie podszedłem więc do kolejnej próby zorganizowania w Łodzi imprezy targowej związanej z książką (wcześniejsza, sprzed wielu lat, nie wypaliła). Sama idea – przedświątecznego kiermaszu (7-9 grudnia) – mi odpowiadała, choć grudniowy termin podobnej imprezy w stolicy kiedyś się nie przyjął. Jak się uda w drugim pod względem wielkości mieście naszego kraju?

Na szczęście za sprawą autostrady Łódź bardzo przybliżyła się do Warszawy i dojazd do naszej stolicy włókienniczej nie stanowi już problemu. Po nieco ponad godzinnej jeździe trafiamy 7 grudnia na aleję Politechniki. Po drodze, już w samym mieście, trafiają nam się skromne reklamy Salonu Ciekawej Książki, bo tak organizatorzy nazwali łódzki kiermasz – czyli miasto wie o imprezie. Nie wiedzą o niej natomiast mieszkańcy okolicznych domów, bo od strony miasta (skąd nadjeżdżamy) nie ma żadnej informacji, że to tu właśnie na czytelników czekają wydawcy – inteligentnie więc przypuszczamy, że to tam właśnie czeka nas przygoda z książką i szukamy wjazdu na teren Międzynarodowych Targów Łódzkich.

Przyzwyczajonych do socrealistycznych sal Pałacu Kultury i Nauki oraz dotychczasowej hali Targów w Krakowie polskich wydawców miło zaskakuje hala MTŁ. Profesjonalna, do jakiej wydawcy książek dla dzieci i młodzieży przywykli już w Poznaniu, wybudowana częściowa ze środków unijnych wita gości nowoczesnym, przestronnym holem, wysoką i profesjonalną halą targową, eleganckimi salami seminaryjnymi na piętrze. Ważna jest obsługa targów – ludzie usłużni, uśmiechnięci, choć raczej nie ma się z czego cieszyć – na dworze minus 10 stopni mrozu i nie wiadomo, czy ktoś zechce wysunąć nosa z ciepłych pieleszy domowych. Logistycznie hala położona blisko centrum miasta, łatwy dojazd, prosty rozładunek – od tej strony same plusy. Za skorzystanie z szatni, a mamy zimę, trzeba zapłacić dwa złote, do tego cztery złote kosztuje bilet wejściowy – w sumie więc za sześć złotych czytelnik może wkroczyć w świat książki. Pytanie, czy warto?

Każde targi rozwijają się powoli. Pamiętam pierwsze 2-3 edycje Targów Książki w Krakowie, gdzie czytelników było jak na lekarstwo. Dziś to największa impreza w kraju, którą muszą gonić targi warszawskie. Jak było w Łodzi?

W podsumowującym II Salon Ciekawej Książki artykule w gazeta.pl łódź czytamy „Za nami druga edycja Salonu Ciekawej Książki. Organizatorzy liczą zyski z biletów. Wydawcy – poniesione straty. Mimo dobrego założenia łódzkie targi książki czeka decyzja, czym chcą być i czy w Łodzi jest to możliwe”. To bolesne i niepotrzebne słowa. Istotnie łódzkim targom daleko do tych renomowanych, ale przecież dopiero zaczynają – i to zaczynają całkiem dobrze. A co do „liczenia strat” to targi służą przecież nie tylko do sprzedaży książek, ale też, albo głównie, do poznawania nowego środowiska czytelników, wysłuchaniu ich opinii, poznawaniu nowych księgarzy.

Co należy zaliczyć na plus? Wydawcy z pewnością zwrócili uwagę na profesjonalizm we współpracy z organizatorami targów – szybki przepływ informacji, podejmowania decyzji, duży nacisk na reklamę w internecie: rozbudowana i treściwa własna strona, profil Salonu Ciekawej Książki na facebook’u, próba (nieudana – zalany serwer) Wirtualnych Targów. Do tego należy dodać całkiem przyzwoitą promocję na mieście, dużą ilość patronów medialnych, w tym telewizji łódzkiej, niekonwencjonalnych działań – w informacji SMS potwierdzającej zamówioną taksówkę pojawiała się informacja „Zapraszamy na Salon Ciekawej Książki”. Dość ciekawy był program imprez towarzyszących, w tym sporo warsztatów dla dzieci. Dużym powodzeniem cieszył się Salon Gier – przez dwa dni, w foyer Centrum Konferencyjno-Wystawienniczego, zagrało blisko pół tysiąca osób. Powoli rozkręca się akcja „Z półki na półkę” (to już jej druga edycja), podczas której można było oddać przeczytane tytuły, a wziąć te przyniesione przez innych. Podczas Salonu rozstrzygnięto kilka konkursów, w tym “Książki na zimę” i „Książka na gwiazdkę” portalu granice.pl (bezkonkurencyjne było tu wydawnictw Jedność, których aż pięć książek zostało wyróżnionych przez internautów i jury; nasze wydawnictwo Inicjał otrzymało tu nagrodę jury za Wolfa Messinga), odbyło się kilka koncertów (w tym Tomasza Szweda oraz kapeli rockowej, która ponoć śpiewała wiersze Tuwima).

Minusy: wciąż niedostateczna ilość zwiedzających. Choć organizatorzy chwalą się, że sprzedali o 30% biletów więcej niż rok temu, to tłumów raczej nie było, a piątek można w ogóle wykreślić z biznesowego życiorysu. Jeśli Łodzianie są aż tak zapracowani, to dzień ten można by było przeznaczyć na wizytę młodzieży szkolnej oraz spotkania branżowe. Choć takimi spotkaniami łódzcy księgarze i hurtownicy też są chyba mało zainteresowani, gdyż na niezwykle interesujące spotkanie dot. nowych form działania księgarń nie dotarł żaden księgarz. Zbyt mało było też autorów – magnesu przyciągającego czytelników. Była m.in. Krystyna Nepomucka, Marianna Zawadzka (autorka powieści z czasów powstania styczniowego – W cieniu styczniowych nocy – to jej debiut na targach), podróżnik Tomasz Grzywaczewski, Grzegorz Kasdepke, Sławomir Shuty, Marek Bieńczyk (laureat tegorocznej Nagrody Literackiej „Nike”), Wojciech Sekielski z Sejfem. Ta część atrakcji targowych zależy głównie od wydawców, jednak rozumiem ich ostrożność – sprowadzenie autora z górnej półki to koszty, na które, przy rozpoczynającej dopiero istnienie imprezie, nie zawsze można sobie pozwolić.

Nasza ocena – mocny dostateczny.


Natomiast oceny wystawców, a było ich już prawie setka, w tym takie tuzy rynku, jak Bosz, PWN, Publicat, Rebis, Znak, W.A.B i Zysk, większość liczących się na rynki wydawców książek dla dzieci w tym: Literatura, Ezop, Zakamarki oraz na wspólnym stoisku księgarni Małe Książki m.in. Dwie Siostry, były bardzo rozbieżne – od euforycznych (sprzedajemy jak w Krakowie – Literatura), zadowolonych (sprzedaliśmy dużo więcej niż w ubiegłym roku, widać że targi się rozwijają – Helion), umiarkowane (wyszliśmy mniej więcej na zero – Bosz, Zysk), aż po negatywne – więcej tu nie przyjedziemy. W sumie jednak przeważała ocena umiarkowanego optymizmu, co pozwala liczyć, że w przyszłym roku prawie wszyscy wydawcy pojawią się ponownie, a do nich dołączy kolejna grupa. My w każdym bądź razie pojedziemy na pewno.
(Andrzej Palacz)

Dodaj komentarz