Nowości wydawnicze Rynek wydawniczy

Opowieści ze św. Terminusem w tle

ABRYS ŻYWY NIEŻYWEGO
albo
MEMORIAŁ ŚWIĘTEGO TERMINUSA RZYMSKIEGO
przez
Andrzeja Tomaszewskiego
pielgrzyma mogunckiego tudzież typografa
ad maiorem Dei gloriam

Mocno osadzone w literackich lub dziejowych realiach fabularne wątki wiąże postać fikcyjnego świętego Terminusa. Unikatowa hagiografia spojona jest ideą humanizmu i subtelnym humorem. Autor dzieli się nią z czytelnikami w przekonaniu, że nie powinien być jej wyłącznym właścicielem. Publikację udostępniono w formie graficznie atrakcyjnego pliku PDF. Powstawała blisko dwa lata, początkowo na Facebooku jako okruchy imaginacji autora, potem zaś modyfikowanego bloku opowieści. Czytamy je i oglądamy bezpłatnie na serwerze: http://terminus.ach.pl/


A oto fragment:

U THEMERSONÓW
Był czerwiec roku 1948. Franciszka Themerson w londyńskiej pracowni przeglądała swoje stare rysunki, naprawiając niektóre, przeznaczone do czeskiego wydania Jehla s nitkou tancovala Brzechwy, a jej mąż wykładał na talerze jajecznicę. Usłyszeli niezbyt głośne pukanie do drzwi, które wydało się polskie.
– Prooosz… – zawołał pisarz.
– Dzień dobry panie Stefanie, św. Terminus jestem – przedstawił się przybysz – Przychodzę do pana jako specjalisty w sprawie zapisywania słów w postaci ich semantycznych znaczeń. Proszę wybaczyć, że tak niespodziewanie.
– O! Przepraszam, ale to pachnie mi grubą mistyfikacją. Św. Terminus jest fikcyjny. On nie istnieje.
– Jest pan w grubym błędzie. Widzę wódkę na stole, czystą i mocną.
Czy mogłaby być czysta i mocna, gdyby jej nie było? Ona musi być, żeby mogła być czysta i mocna pod jajecznicę. Podobnie jest ze mną: muszę istnieć, żeby mieć właściwość bycia fikcyjnym, czyż nie? – prawił Terminus niczym wytrawny scholastyk. – Gdyby mnie nie było, gdybym, jak pan mówi, nie istniał, to byśmy nic o mnie nie wiedzieli. A gdybyśmy nic o mnie nie wiedzieli, to także nie moglibyśmy wiedzieć, że jestem, jak pan powiada, fikcyjny. Jeżeli jestem fikcyjny, to znaczy, że istnieję.
– Stefku – włączyła się Franciszka – pan Terminus ma rację. Jeśli dobrze pamiętam, przy gorących serdelkach przyniesionych przez żonę Karabiniera, stanąłeś w miejscu pisząc o fikcyjności Pędrka Wyrzutka.
– W istocie. Panie Terminusie – spytał Themerson – czy mogę pańskie absurdalne, acz finezyjne wnioskowanie wykorzystać w literackim potwierdzeniu istnienia Pędrka?
– Bardzo proszę. Święci nie uznają copyrightów. Osobiście, mam szansę istnienia dzięki temu, że funkcjonuję – określmy to pi razy oko – jako intelektualny free software. Dzięki mojej fikcyjności, która przecież nie jest tożsama z nieistnieniem, mogę to i owo wiedzieć, czynić lub ewentualnie postulować. (…)

Dodaj komentarz