19 lutego 2003 roku, zmarł w Katowicach jeden z najwybitniejszych polskich twórców książek miniaturowych – Zygmunt Szkocny.
HISTORIA KSIĄŻKI MINIATUROWEJ
Małe modele książek tworzono od najdawniejszych czasów. Samo słowo ,,miniatura” pochodzi od łacińskiego miniare = malować minią. Oznaczało czynność wprowadzania do tekstu rękopiśmiennego czerwonych inicjałów i tytułów związane więc było z miniaturą iluminacyjną.
Już 2300 lat przed naszą erą zapisano w Babilonii tabliczki gliniane (najpopularniejszy ówcześnie materiał pisarski) o wymiarach zaledwie 42×35 milimetrów. Nie był to odosobniony precedens, albowiem na terenie starożytnego Egiptu, również odkryto miniaturowe pismo: hieroglificzne. Wykonane było na – nie przekraczających kilku centymetrów wielkości – glinianych figurkach skarabeuszy. Znalezisko to jest prawie o millenium młodsze, datuje się je bowiem na rok 1400 p.n.e. Nie wiadomo, na ile jest prawdziwa, a na ile legendarna wiadomość o pergaminowym manuskrypcie Iliady Homera, mieszczącym się w skorupce włoskiego orzecha.
Epoka średniowieczna przynosi informacje o licznych miniaturowych rękopisach w postaci zwojów i kodeksów o wielkości od 50 do 100 milimetrów. Zainteresowanie małą formą sięgało daleko na Wschód. Zachował się bowiem buddyjski modlitewnik Dharani of the Empress Shotoku z 770 roku. Wykonany w formie zwoju o wysokości 60 mm, wyprodukowany został metodą ksylograficzną, a wydrukowany (tj. odbity) w wyjątkowo rekordowym, imponującym – nie tylko jak na owe czasy – nakładzie 1 000 000 egzemplarzy.
Renesansowy postęp techniczny rozpoczął rozkwit miniatury książkowej. Oficjalnie za pierwszą książkę miniaturową uznaje się Diurale Moguntium, o wymiarze 94×65 mm, wydrukowaną w Moguncji w 1468 roku przez Petera Schöffera. Nie był to jednak wyjątek. Wszystkie większe oficyny drukarskie XV i XVI-wiecznej Europy miały w swym dorobku wydania małego formatu. Edytorzy traktowali miniatury książkowe jako wizytówki swych oficyn, więc ze szczególnym pietyzmem podchodzili do tych „perełek” wydawniczych, nie szczędząc im czasu, środków i materiałów, by zarówno czcionkę, jak i oprawy, które często olśniewały dokładnością wykonania, dopasować do prawdziwego dzieła sztuki, jakim niewątpliwie były owe miniaturki. Do oprawy i zdobnictwa stosowano wyszukane materiały: aksamit, jedwab, skorupy żółwi, tłoczoną skórę, perły, cekiny, złoto, srebro, co potwierdza wielki kunszt niełatwej sztuki tychże arcydzieł. Zapewne dlatego małe formy cieszyły się wielkim zainteresowaniem. Powstawały całe przenośne biblioteczki podróżne, składające się z kilkudziesięciu tomików, umieszczonych w futerale, który po zamknięciu przypominał wielką księgę.
Fascynacja miniaturą książkową osiągnęła swoje apogeum drugiej połowie XVII wieku, dobie baroku. Wtedy oficjalnie po raz pierwszy wyróżniono, przyznając odpowiedni tytuł, miniaturze Carl. van Lange`a, wydrukowanej filigranową czcionką. Wymiar starodruku nie przekraczał 2 cm. Przez ponad dwa wieki nie udało się nikomu stworzyć równie małego, a tym bardziej mniejszego dzieła.
Dopiero w 1878 roku w Padwie przygotowano i wydano miniaturową Boską komedię Dantego Alighieri. Książeczkę wydrukowano dwupunktową czcionką, nieczytelną gołym okiem. Miniatura ukazała się w dosyć dużym nakładzie 1000 egzemplarzy. Tamże, w 1896 roku wydrukowano list Galileusza, mający wymiary 16×11 mm. Pozycja ta, aż po lata 70-te XX wieku, nosiła szczytne miano „najmniejszej książki świata”. Została ona zdetronizowana w 1978 roku, przez miniaturę Three Blind Mice (Trzy ślepe myszki), wydaną w Anglii, szkockiej firmie Gleniffer Press w Paisley.
W czasach nam współczesnych wiele światowych firm drukarskich zajmuje się wydawaniem miniaturowych książek. Przewagę ilościową mają Stany Zjednoczone Ameryki Północnej i Cesarstwo Japonii. W Stanach Zjednoczonych w ciągu roku powstaje około 200 tytułów, niewiele mniej w Japonii. Tematyka tych mikroksiążek jest różnorodna, poczynając od ksiąg świętych: The Bible in Miniature, The History of the Holly Bible, The Finger New Testament (wydana czytelną 4-punktową czcionką) i Koran, przez dzieła wielkich pisarzy, po lekkie w swym charakterze aforyzmy, myśli i fraszki.
Polska też może się poszczycić produkcją podobnych mikroksiążeczek. Jednym z najwybitniejszych twórców w tej dziedzinie stał się Zygmunt S z k o c n y (1911-2003).
MISTRZ MINIATURY Z KATOWIC
O Zygmuncie Szkocnym tak mówił dyrektor Biblioteki Śląskiej Jan Malicki: „Był niezwykłą postacią, twórcą o wymiarze światowym. […] Szkocny był człowiekiem niezwykle cichym, wszystkie spotkania z nim miały szczególną atmosferę. W centrum uwagi zawsze były jego maleńkie książki, on skromnym, cichym głosem opowiadał o nich, stanowiąc tło”.
Zygmunt Szkocny urodził się 31 lipca 1911 roku w Czeladzi. Po ukończeniu gimnazjum, dalszą naukę podjął w Śląskich Technicznych Zakładach Naukowych. Dyplom na wydziale architektury i budownictwa otrzymał w 1938 roku. W 1955 roku, mając już 44 lata, uzyskał kolejny dyplom – inżyniera budownictwa lądowego na Politechnice Krakowskiej. Po przejściu na emeryturę ukończył Kurs Prawny dla Biegłych i przez 25 lat był biegłym Sądu Wojewódzkiego w Katowicach.
Jego szczególną pasją życia była jednak książka, szczególnie książka miniaturowa. Od 1970 roku był aktywnym członkiem Oddziału Śląskiego Towarzystwa Przyjaciół Książki (obecnie Śląskie Towarzystwo Przyjaciół Książki i Grafiki).
Zainteresowanie książką Zygmunt Szkocny przejawiał już w szkole podstawowej; należał wówczas do kółka introligatorskiego, gdzie kształtowały się i doskonaliły jego zdolności oprawiania książek. Był bardzo uzdolniony o czym świadczyć może wypowiedź profesora Pawła Stellera: „stwierdzam, że wśród wielu tysięcy uczniów, których miałem w czasie przeszło 14-letniej pracy w szkolnictwie, Szkocny wyróżnił się jako precyzyjny i bardzo sumienny rysownik”. W gimnazjum interesował się dodatkowo modelarstwem, budował modele latające. Osiągnął w tej sztuce dużą sprawność, gdyż zajął I miejsce na międzywojewódzkim zjeździe modelarskim w Stanisławowie.
W 1934 roku – przeglądając prasę – natrafił na informację o królowej holenderskiej Julianie i należącym do niej eksponacie, książeczce wielkości znaczka pocztowego, wydrukowanej przez holenderską oficynę Zandan. Zafascynowany tą wiadomością, postanowił wykonać podobną książkę. Nie posiadał wprawdzie żadnego sprzętu drukarskiego, lecz rozlegle umiejętności, nabyte przez lata edukacji i rozwijane podczas zajęć dodatkowych, pomogły mu -metodami średniowiecznych kopistów- tworzyć swe dzieła sztuki. I tak w tym samym roku powstała, pisana piórkiem technicznym i tuszem, pierwsza miniaturowa książeczka III Powstanie Śląskie. Zawierała mieszczącą się na 112 stronach (przy wykorzystaniu 15280 liter) historię wydarzeń 1921 roku. Wszystko zamykało się w formacie 20×15 mm. Miniaturzysta był zadowolony z efektu pracy i napisał, w tym samym roku, jeszcze cztery książeczki, poświęcone: Fryderykowi Chopinowi, Tomaszowi Edisonowi, Alfredowi Noblowi i Marii Skłodowskiej-Curie, mierzące poniżej 4 mm. Miał wówczas 23 lata.
Przed wybuchem II wojny światowej Szkocny stworzył 16 miniaturowych dziełek. W 1935 roku powstała biografia Leonardo da Vinci, w formacie 5×4 mm. W 1936 roku zaś życiorysy Franciszka Liszta (4×3 mm), Józefa Piłsudskiego (5,5×4,5 mm), Mikołaja Kopernika (2,5×2 mm), Ryszarda Wagnera (3×2,5 mm).Ostatnią pozycją, którą Szkocny ukończył przed 1939 rokiem, było nie przekraczające wysokością 3 mm dziełko Guglielmo Marconi. W niemałym zbiorze – poza biografiami znanych światowych postaci – znajdowały się również pozycje dosyć osobliwe, dowodzące iście mistrzowskich umiejętności artysty. Mowa tu o Ustawie budowlanej (zapisanej na znaczku pocztowym), pozycji Napoleon I (akt abdykacji, w języku polskim i francuskim, wysokości 2,5 mm), Konkordat RP ze Stolicą Apostolską (wymiary 7×5 mm). Stworzył też szachownicę wielkości 15×15 mm, z figurkami o wysokości 0,5 do 1 mm,
rzeźbionymi w srebrze, i jakże symboliczne dzieło- ziarnko grochu, zapisane modlitwami powszechnymi (Ojcze nasz, Zdrowaś Mario i Wierzę w Boga).
Twórczość Szkocego jako miniaturzysty cieszyła się dużym zainteresowaniem w Polsce. Jego talent został
dostrzeżony przez codzienną prasę. W 1937 roku „Ilustrowany Kurier Codzienny” zamieścił wyczerpujący artykuł prezentujący ówczesne dokonania młodego adepta małej formy. Przyniosło mu to wówczas światowy rozgłos
i sławę. Muzeum Polskie w Chicago chciało kupić cały kompletny zbiór miniatur książkowych Zygmunta Szkocnego. Nie sprzedał. Gdyby to uczynił, cenna kolekcja zachowałaby się w całości. W czasie II wojny światowej bowiem znaczna jej część uległa zniszczeniu. Przetrwały jednak: III Powstanie Śląskie, biografie Kopernika i Piłsudskiego oraz wspomniane wyżej- ziarnko grochu z zapisem modlitw.
Po zakończeniu wojny twórca zaczął rekonstruować swoje książeczki i doskonalić umiejętności, tworząc coraz to mniejsze dziełka. Napisał życiorysy Leonarda da Vinci, Jana Pawła II, Wisławy Szymborskiej, opisał lądowanie człowieka na księżycu i katastrofę Titanica.
Jakby na potwierdzenie zdobytych umiejętności, w 1976 roku miniaturzysta napisał jedyne w swym rodzaju dzieło, dowodzące unikatowego charakteru jego twórczości, Alfabet łaciński, liczący 28 stron, o niewyobrażalnie mikroskopijnym formacie 1×0,8 mm. Aż trudno uwierzyć, iż ta mikroksiążeczka została stworzona ręcznie, wyłącznie przy użyciu piórka technicznego i szkła powiększającego. Zasadnie też miniaturzysta otrzymał w 1999 roku certyfikat od „Guinness Book of Records” jako autor „The Smallest Books of The World”.
Długa jednak była droga do osiągnięcia takich filigranowych wymiarów, ponieważ opracowanie jednej kilkumilimetrowej książeczki trwało zwykle wiele miesięcy. Na początku trzeba było bezbłędnie przeliczyć tekst książeczki na miejsce, które zamierzał przeznaczyć na książkę. W ten sposób ustalało się format i ilość stron potrzebnych do wykonania miniaturki. Autor wszystkie swe dziełka pisał na specjalnie dobranym papierze kancelaryjnym lub pelurowym. Długo trwało zanim twórca opracował własną technikę pisania piórkiem technicznym. Piórko musiało być tak ścięte i zaostrzone, by nie drapało papieru. Tusz zaś trzeba było rozcieńczyć, tak by nie zasychał na piórku. Pisząc, Zygmunt Szkocny używał oka nieuzbrojonego, szkła zaś powiększającego tylko dla sprawdzenia jakości pisma. W trakcie pisania wstrzymał oddech. Pisał tylko kilka minut dziennie, gdyż praca ta, wymagająca ogromnej koncentracji, była wielce wyczerpująca.
Zapisane karteczki zszywał cieniutką, jedwabną nicią. W przypadku, dzieła bardzo małego formatu, jak Alfabet łaciński, szycie polegało na nakłuwaniu w papierze mikroskopijnych otworów i przewlekaniu przez nie nici. Książeczki twórca oprawiał sam, wedle wszystkich prawideł sztuki introligatorskiej, umiejętności, którą – jak już była mowa wyżej – nabył w szkole podstawowej. Do introligowania mikroksiążek stosowało się specjalnie spreparowaną skórę: „miąższ trzeba zeskrobać ostrym nożem, by pozostał tylko naskórek, który – po wyzłoceniu znaków na okładce – za pomocą kleju łączy się z blokiem książki”. Po oprawieniu dziełko było gotowe.
Prace Zygmunta Szkocnego nie miały nigdy charakteru komercyjnego. Żadnej z prac nie chciał sprzedać. Część jednak swych dziełek podarował różnym światowym osobistościom lub instytucjom. Prezenty takie otrzymali: Jan Paweł II, królowa Belgii Beatrix, Michaił Gorbaczow, Ronald Regan i Wisława Szymborska. Wśród instytucji posiadających tak unikalne dary znalazły się: Muzeum Zamku Królewskiego w Warszawie, Muzeum Historii Katowic oraz Parafia Matki Bożej Różańcowej w Katowicach Zadolu
Do roku 1970 zbiór miniksiążeczek Skocznego na tyle się rozrósł, iż Szkocny zdecydował się otworzyć w swym domu, mieszczącym się w Katowicach – Piotrowicach (przy ulicy Traktorzystów) działające do dziś Muzeum Najmniejszych Książek Świata, ręcznie pisanych. Sam twórca tak mówił podczas otwarcia tej placówki: „Muzeum to poświęcam mojej ukochanej młodzieży, aby zachęcić ją do umiłowania książki
i wyzwolić z ich duszy talenty artystyczne jakie posiadają, aby w przyszłej pracy stali się sumiennymi pracownikami, umiejącymi odróżnić robotę złą od dobrej, zwykłą od artystycznej”.
Z uwagi na charakter swych prac, Zygmunt Szkocny opracował na potrzeby ekspozycji niekonwencjonalny sposób prezentacji tych eksponatów na specjalnie zaprojektowanych postumentach. Każda z ciekawych „opraw” zaopatrzona została w dokładny opis, zawierający informacje o formacie dzieła, liczbie stron i użytych liter w książeczce.
Zaangażowanie Szkocnego- jako animatora kultury pracującego z młodzieżą zostało dwukrotnie nagrodzone Srebrną i Złotą Odznaką Zasłużonego dla Rozwoju Województwa Katowickiego. Skoczny otrzymał również medal Erazma z Rotterdamu – za historię życia Julii, królowej Holandii.
Unikalne Muzeum, które stworzył mistrz miniatury z Katowic w swoim mieście i własnym mieszkaniu władze Katowic ceniły i wspierały (np. zakupiono gabloty i współfinansowano przystosowanie pomieszczeń do ekspozycji dzieł).
Po śmierci Mistrza, po przemówieniach pełnych uznania dla jego dorobku, miasto przestało interesować się Muzeum Najmniejszych Książek Świata, a starania Jana Szkocnego (syna Zygmunta) o dotację na remont i utrzymanie pomieszczeń w których są unikalne zbiory – zostały niestety odrzucone. Prezydent miasta uzasadnił to tym, że „skoro muzeum jest w prywatnym mieszkaniu, to o pomocy nie może być mowy, ponieważ byłoby to niezgodne z przepisami”.
Czy z powodu „przepisów” zastosowanych bez obliczenia strat dla polskiej kultury ma ulec zniszczeniu niepowtarzalna na skalę światową kolekcja miniatur?
Nie powinniśmy na to pozwolić.
(,,Wydawca” 3-4/5/2005)
Autor: Karol Makles, ur.1982, członek Śląskiego Towarzystwa Miłośników Książki i Grafiki w Katowicach, student IV roku Instytutu Bibliotekoznawstwa i Informacji Naukowej Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach, przewodniczący Rady Samorządu Studenckiego, przewodniczący Koła Naukowego Sodalitas Bibliologica Silesiana
Dział, w którym zamieszczane są drobne informacje z rynku wydawniczo-księgarsko-poligraficznego.