Organizacje branżowe Rynek wydawniczy

Mrzonki i fakty, czyli o cenach na podręczniki

6 lutego w siedzibie Polskiej Agencji Prasowej odbyła się konferencja zorganizowana przez Sekcję Wydawnictw Edukacyjnych Polskiej Izby Książki. Temat spotkania oczywisty: „Podręczniki szkolne – społeczne i ekonomiczne skutki ingerencji państwa w gospodarkę”.


W debacie wzięli udział: dr Bohdan Wyżnikiewicz – Wiceprezes Zarządu Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową, dr Piotr Marciszuk – Przewodniczący Sekcji Wydawców Edukacyjnych PIK, wiceprezes Polskiej Izby Książki, prof. dr hab. Bolesław Niemierko – dydaktyk, specjalista w zakresie pomiaru dydaktycznego, przewodniczący Rady Programowej Centralnej Komisji Egzaminacyjnej w latach 2003-05, dr Richard Mbewe – Główny Ekonomista Warszawskiej Grupy Inwestycyjnej Domu Maklerskiego i dr Robert Gwiazdorski – szef Komisji Podatkowej Centrum im. Adama Smitha.

Konferencja była oczywistą reakcją na bardzo niepokojące zapowiedzi ministerstwa, dotyczące odgórnej regulacji cen podręczników, a konkretnie – zmniejszenia cen o kilkadziesiąt procent. Na spotkaniu dyskutowano o ewentualnych skutkach tego posunięcia.
Jak zgodnie zauważyli zaproszeni ekonomiści, wśród przedstawicieli rządu panuje przekonanie o krociowych zyskach wydawców, którzy rzekomo celowo utrzymują ceny na wysokim poziomie. Tymczasem, najwyższe marże pobierają hurtownicy i księgarze (35%), nie wydawcy (10%). Znalezienie miejsca cięcia kosztów jest nie lada zadaniem. Nie jest możliwe obniżenie marży tam, gdzie są wysokie koszty stałe, jak to jest w przypadku hurtowni. Można obniżyć tantiemy autorskie i ingerować w koszty druku (stosując np. tańszy, gorszy papier, zmniejszając kolorystykę podręczników) ale to spowoduje spadek jakości książek.

Ekonomiści ostrzegają, że pomysły ministerstwa edukacji (podręcznik do szkoły podstawowej za 15 zł, do gimnazjum za 18 i szkoły średniej za 20 zł) są zamachem na gospodarkę wolnorynkową, uderzają nie tylko w wydawców i księgarzy, lecz także w najuboższych nabywców. Obniżenie cen jest bowiem równoznaczne ze zmniejszeniem kosztów produkcji, a co za tym idzie – bardzo niską jakością materiałów wykorzystanych do produkcji i licznymi wadami merytorycznymi książek edukacyjnych. W efekcie ubogich rodziców mogą czekać wielokrotne wydatki na jeden tylko podręcznik – twierdził Bohdan Wyżnikiewicz.

Tymczasem, jak zaznaczył prof. Niemierko: „podręcznik szkolny należy do kluczowych dóbr edukacyjnych. Musi wspomóc zainteresowanie przedmiotem, rozwinąć zagrożoną umiejętność czytania i dostarczyć materiału do atrakcyjnych intelektualnie ćwiczeń. (…) mogę wyobrazić sobie wysokiej klasy produkt, który opanowuje znaczną część rynku, co obniża koszt jego wytwarzania, a nie znam przykładu odgórnego ograniczenia ceny, które by zaowocowało wzrostem jakości towaru lub usługi”. Tym bardziej, że obniżka cen spowoduje niedobór towaru i powrót do czasów PRL-u. Tym samym grozi pomysł stworzenia jednej listy książek przeznaczonych do użytku szkolnego. Jeśli tak będzie, to powstanie nielegalny rynek podręczników, co wykorzystają zaradni najbogatsi – w tej sytuacji tłumaczenie nierealnego pomysłu polityką prorodzinną jest bezsensowne – orzekli dyskutanci

Ponadto eksperci jednoznacznie opowiedzieli się za utrzymaniem uczciwej konkurencji na rynku – to ona wyznacza cenę podręczników, a rynek sam reguluje liczbę książek. Zwrócono uwagę na to, że ingerencja w wolny rynek wymusi na państwie zwiększenie nakładów finansowych na materiały służące samokształceniu nauczycieli, co w efekcie stworzy efekt „błędnego koła”. Plany rządu oceniono więc jako niebezpiecznie ekonomicznie. Zaproszeni przedstawili jednak alternatywne propozycje, które pozwoliłyby na obniżenie cen podręczników:
• ustawowy zakaz przyjmowania prezentów od wydawców, co zlikwiduje tzw. wojnę rabatową – zgodnie z ustawą wybór materiałów edukacyjnych byłby zależny od nauczyciela, ale zatwierdzany przez radę pedagogiczną,
• propozycje rabatów kierowane bezpośrednio do uczniów,
• pomoc państwa w centralnie zorganizowanej dystrybucji podręczników za pośrednictwem księgarń,
• „bony podręcznikowe” dla rodzin o najniższych dochodach,
• organizowanie wtórnej sprzedaży, kiermaszów i wypożyczeń podręczników – zagospodarowanie rynku książki używanej przez szkoły,
• lepszy dostęp do informacji o aktualnej ofercie edukacyjnej,
• zakup książek bezpośrednio od wydawcy – zależnie od decyzji rodziców,
• ograniczenie rynku korepetycji, czyli „szarej strefy”,
• wszelkie działania edukacyjne podporządkowane jakości, nie ekonomi.

Doceniając wkład ekspertów w walce o poprawę sytuacji, mamy nadzieję, że ich wysiłki nie pójdą na marne.

Dodaj komentarz