... Różne

“Polska 100 lat” – edytorską ikoną Niepodległości?

Za nami rok 2018 – rok Niepodległości. Trudno zliczyć, ile książek nasi wydawcy przygotowali z okazji stulecia Niepodległości Polski. Książki przeznaczone dla dzieci i młodzieży (choćby Alfabet Niepodległości Anny Skowrońskiej, wyd. Muchomor, Mój Pan woła na mnie Pies… Jana Ołdakowskiego, wyd. Egmont), publikacje dokumentalne (np. Zapomniani żołnierze niepodległości Piotra Nehringa, wyd. Editio, Żołnierze niepodległości 191-1918, SIW Znak, Mistrzowska gra Józefa Piłsudskiego autorstwa Wojciecha Roszkowskiego, wyd. Biały Kruk), albumy (np. Wielka księga niepodległości, wyd. Kluszczyński). Nawet nakładem naszego wydawnictwa ukazała się z tej okazji publikacja – Droga ułana autorstwa Ryszarda Bolesławskiego. W ubiegłym roku słowa „Niepodległość” i „Piłsudski” odmieniane były przez wszystkie przypadki aż do znudzenia. Niektóre to dobre, wydane z klasą publikacje, o wielu szybko powinni zapomnieć ze wstydu sami wydawcy. Próbę ogarnięcia tego, co ukazało się na ten temat w ostatnich kilkunastu miesiącach, podjął „Magazyn Literacki Książki”, przyznając w swym corocznym konkursie ,,Książki Roku” Nagrodę Specjalną „Ars et Patria” za najbogatsze uczczenie stulecia odzyskania Niepodległości. Nagrodę tę zdobyło wydawnictwo Biały Kruk za pięć tytułów. Które z tych pozycji zapiszą się jednak na stałe w annałach polskiego ruchu wydawniczego, po które za dziesięć, dwadzieścia, trzydzieści lat ktoś sięgnie, jako nie tylko źródło wiedzy, lecz dzieło sztuki edytorskiej, symbol danych czasów? W 1928 roku takim symbolem stała się książka Dziesięciolecie Polski Odrodzonej. Księga pamiątkowa 1918-1928, wydana w Krakowie przez wydawnictwo „Ilustrowanego Kuriera Codziennego”. Z okazji innego dziesięciolecia miała nim być księga Dziesięciolecia Polski Niepodległej 1989-1999, wydana przez wydawnictwo Małgorzaty Niezabitowskiej. A w 2018 roku? Roku stulecia Niepodległości?

Bogdan Szymanik prezentuje książkę


Podczas ubiegłorocznych Warszawskich Targów Książki wydawnictwo BOSZ zaprezentowało album Polska 100 lat. Za stołem zasiadło wielce szanowne grono jego Rady Programowej, tuzów szeroko rozumianej polskiej kultury, m.in.: prof. prof. Krystyna Skarżyńska, Michał Kleiber, Henryk Samsonowicz, Witold Orłowski, Jerzy Bralczyk, oraz, oczywiście, wydawca – Bogdan Szymanik.

Album robi ogromne wrażenie. 600 stron w formacie B4, oprawa złożona z okleiną z białego płótna, księga wkładana w eleganckie czerwone etui. Wnętrze to ponad 700 archiwalnych ilustracji, w tym wiele publikowanych po raz pierwszy, doskonałe zdjęcia współczesne. Książka składa się z pięciu rozdziałów poświęconych polskiej historii, społeczeństwu, kulturze, nauce i gospodarce – są to rozważania na temat kształtowania się i rozwoju najważniejszych dziedzin życia narodu polskiego: skomplikowanej i trudnej historii Polski, jej suwerenności i transformacji dziejowej, relacji i tożsamości społecznych, religii, oświaty, zdrowia, literatury i kultury. Nie zabrakło też omówienia rozwoju nauk technicznych czy przyrodniczo-medycznych. Teksty w formie esejów napisało grono znakomitych fachowców, którego wydawnictwu BOSZ można tylko pozazdrościć.
Czy Polska 100 lat stanie się ikoną edytorską 2018 roku, Święta Niepodległości? Na to w pełni zasługuje.

O opowiedzenie historii prac nad książką poprosiliśmy jej wydawcę Bogdana Szymanika.

……………………………….

Przymierzałem się do wydania czegoś istotnego na rocznicę odzyskania Niepodległości. Pewnego wieczoru rozmawialiśmy o tym z Jerzym Bralczykiem. Zadał pytanie: „Co robisz?”, powiedziałem, że myślę. On na to: „Nie myśl, tylko rób”.

Długo rozmawialiśmy i nasz wstępny pomysł rozrastał się, rozrastał… W końcu oczami wyobraźni ujrzeliśmy ogromne, można powiedzieć, wiekopomne dzieło, takie, jakie może i powinno powstać tylko raz na sto lat – a więc przegląd tego wszystkiego, co w tym czasie się wydarzyło: w polityce, kulturze, przemyśle, życiu społecznym…
Od czego zaczęliśmy? Przede wszystkim należało zorganizować zespół, który nad tą książką miał pracować. Powstał pomysł, żeby powołać Radę Programową. Przewodnictwo nad nią zaproponowaliśmy prof. Michałowi Kleiberowi, ministrowi nauki w latach 2001-2005, nauczycielowi akademickiemu, byłemu prezesowi PAN. A jaki zamarzyliśmy sobie skład samej Rady? Jako pierwszy, oczywiście, prof. Henryk Samsonowicz – historyk, mediewista, w latach 1989-1991 minister edukacji narodowej, były rektor UW. Dalej znawcy z różnych dziedzin: w zakresie gospodarki prof. Witold Orłowski, społeczeństwa – prof. Andrzej Mencwel, prof. Krystyna Skarżyńska. Cały czas był z nami prof. Jerzy Bralczyk i ja oczywiście. Zagadnieniami literatury miał zająć się wybitny pisarz, dwukrotny laureat Nagrody Literackiej „NIKE”, Wiesław Myśliwski. Współpracę zaproponowaliśmy też najlepszemu ministrowi kultury po 1989 roku – Waldemarowi Dąbrowskiemu, historię dyplomacji miał opisać prof. Adam D. Rotfeld. Nikt nie odmówił!
Na pierwszym spotkaniu, ponad dwa lata temu, zastanawialiśmy się nad strukturą książki. Zaproponowałem od razu formę, objętość, charakter albumu. Te założenia się nie zmieniły, tylko książka rozrosła się z planowanych 400 stron do 600. Zmieniło się jeszcze jedno – chciałem drukować ją w Słowenii, ale cała Rada Programowa namawiała mnie, żeby na stulecie jednak wydrukować książkę w Polsce. Tak zrobiliśmy, w Polsce, w drukarni Skleniarz.

Warto tu wspomnieć, że Rada Programowa pracowała całkowicie bezinteresownie. Odbyliśmy niemal dwadzieścia spotkań. Nie zawsze w pełnym gronie. Czasami omawialiśmy część zagadnień. Ale stosunkowo szybko podzieliliśmy publikację na pięć działów: historia i polityka, społeczeństwo, kultura, nauka i technika, gospodarka. Każdy z członków Rady Programowej opiekował się swoją częścią. Andrzej Mencwel i Krystyna Skarżyńska wzięli na siebie społeczeństwo, Adam Rotfeld – historię i politykę, kulturą zajęli się Waldemar Dąbrowski i Wiesław Myśliwski, nauką – Michał Kleiber. Następnie w ramach tych części wymyślane były poszczególne tematy, jakie powinny być poruszone w książce. Tak powstały pomysły esejów. To było dość interesujące w niektórych przypadkach. Historię podzieliliśmy na poszczególne okresy: międzywojnie, czas wojny, czas ograniczonej suwerenności, odzyskanie Niepodległości. Ale były tematy, które omawialiśmy na przestrzeni całych stu lat. Chociażby kultura. Uznaliśmy, że kultura ma pewną ciągłość. Gospodarkę też musieliśmy podzielić na okresy, na przykład czas Gierka, czas okresu stanu wojennego, czas gospodarki rynkowej. Wymyślaliśmy wstępne tytuły, a raczej tematy niż tytuły, zastanawialiśmy się nad autorami esejów. Wiadomo było, że musi to być najwyższa półka. Profesor Witold Orłowski zaproponował autorów esejów o gospodarce. I tak: Wojciech Morawski napisał Bilans gospodarczy II Rzeczypospolitej – wyzwania, szanse, dylematy, Maciej Tymiński Czasy powojenne – epoka betonu i stali, Ryszard Bugaj pisał o latach 70. (tytuł eseju: Lata 70. – czas zawiedzionych nadziei), Marek Belka o transformacji, Grzegorz Gorzelak Droga w stronę centrum Europy. Sam prof. Orłowski napisał o cudzie przedsiębiorczości. To były tematy przedyskutowane podczas naszych spotkań. Natomiast w ostatniej chwili uświadomiliśmy sobie, że nie mamy nic na temat samorządności. Szybko to uzupełniliśmy, prosząc o tekst profesora Stanisława Michałowskiego z lubelskiego Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej, specjalistę z tego zakresu.

Pewnym ograniczeniem dla autorów była ściśle określona objętość tekstu. Kiedy jakiś autor ją przekraczał, decydowaliśmy w Radzie, kto z nim ma na ten temat porozmawiać. Niekiedy dochodziło do zabawnych sytuacji. Zadaniem albumu jest szeroko rozumiana promocja Polski, a tymczasem jeden z autorów napisał, że wszystko, co działo się i dzieje w pewnej dziedzinie było i jest do niczego. Przekonanie pana profesora, że promowanie swego kraju w duchu pesymistycznym raczej nie jest na miejscu, wymagało pewnych wysiłków intelektualnych. A proszę pamiętać, że mieliśmy 39 autorów esejów (tekstów jest 39, prof. Andrzej Friszke napisał dwa, ale było dwóch autorów jednego z esejów), ze wszystkimi należało rozmawiać, uzgadniać szczegóły, każdy z nich jest wybitną postacią, mającą swoje poglądy na wiele rzeczy, i trudno było ich do czegokolwiek przekonać. Nam się udało. Tylko w dwóch przypadkach musieliśmy tekst odrzucić i znaleźć innego eseistę. Drugą trudnością dla autorów była nasza prośba, by sugerowali, jakimi zdjęciami ilustrować ich eseje. Mieliśmy fotoedytora, właściwie dwie osoby, które zbierały zdjęcia z Polski i całego świata. Ale chcieliśmy propozycji autora. Niektórym było wszystko jedno, inni z kolei upierali się na pewne zdjęcia mizernej jakości. Tu też należało wykazać się elastycznością – z jednej strony dać satysfakcję autorowi, że przynajmniej część wybranych przez niego zdjęć jest dobra, ale zawsze dokładaliśmy swoje, pamiętając, że album pod względem projektu graficznego i rodzaju fotografii stanowi zamkniętą całość, autor natomiast patrzy przez pryzmat swojej części książki.

Album zaprojektował prof. Władysław Pluta – uważam, że zrobił to świetnie, z klasą należną tego typu publikacji.

Album zaprojektował prof. Władysław Pluta – uważam, że zrobił to świetnie, z klasą należną tego typu publikacji. Doborem zdjęć zajmował się Jan Łoziński i nasi redaktorzy. Redaktorem prowadzącym był prof. Andrzej Romanowski. W sumie przy tej książce pracowało sześćdziesiąt osób. Tu chcę wyraźnie oddzielić Radę Programową od autorów esejów. Rada Programowa to była inicjatywa obywatelska, praca bezinteresowna. Pozostałe rzeczy były normalnie wynagradzane. Całe koszty poniosło wydawnictwo. Nikt nas nie wspomógł, ale świadomie nie staraliśmy się o wsparcie państwowe. Na tym polega inicjatywa obywatelska. Natomiast spotkaliśmy się z miłym wsparciem ze strony Lecty – włoskiego producenta papieru, który zmniejszył cenę papieru o 4 tys. euro. W skali całości kosztów nie była to jakaś wielka kwota, ale jakże miła. Z tą firmą współpracujemy od lat. Jej kierownictwo dowiedziało się, że wydajemy książkę wysokiej klasy i uczyniło taki gest. Gest, który miał ciąg dalszy. Otóż zasugerowaliśmy Instytutowi Książki, że nasz album powinien być ważną częścią polskiej ekspozycji na Międzynarodowych Targach Książki we Frankfurcie. Instytut nie skorzystał z tej propozycji i stulecie Niepodległości przeszło tam bez echa. Dla mnie to bardzo dziwne. Natomiast na targach we Frankfurcie byliśmy jak najbardziej. Poszedłem na stoisko Lecty i nasz album oczywiście tam był, jako jeden z dziesięciu przykładów najlepszych książek wydrukowanych na ich papierze. Za chwilę spotkała mnie jeszcze jedna niespodzianka. Przechodziłem obok niemieckiego stoiska Peyera, kupowaliśmy od nich płótna, i tam nasza książka też była. Mimo że Instytut Książki jej nie chciał, Polska 100 lat znalazła się na dwóch stoiskach, włoskim i niemieckim.

Pierwsze premierowe spotkanie czytelników z naszym albumem miało miejsce podczas majowych targów książki w Warszawie, potem były targi w Katowicach i Krakowie. Profesor Rotfeld twierdzi, że książka będzie funkcjonować w obiegu księgarsko-czytelniczym przez najbliższe dwadzieścia lat. Uważa też, że powinna znaleźć się w każdym polskim konsulacie i w każdej ambasadzie, wystawiana w hallu i nie tylko w roku stulecia Niepodległości. Niestety, jak dotąd MSZ nie zdecydował się na zakup ani jednego egzemplarza. Nie zdecydowała się też Kancelaria Premiera, choć premier widział ją na naszym stoisku, rozmawialiśmy o niej przez chwilę. Trudno. Prezydent Andrzej Duda kupił parę egzemplarzy, jadąc do Waszyngtonu.
Przeraża mnie, że na stulecie Niepodległości patrzy się z poziomu rozgrywek politycznych. My od samego początku założyliśmy, że nie chcemy w tym uczestniczyć. Z autorami uzgodniliśmy, że patrzeć mamy przez pryzmat stulecia, a nie ostatnich dwóch czy też trzech lat. To ma być wydarzenie radosne, to ma być książka promująca Polskę, należy skoncentrować się na dokonaniach, a nie porażkach. Porażki oczywiście były, ale przy takiej rocznicy nie ma co nimi epatować. Raczej trzeba wskazać nasze sukcesy. A było ich niemało – iluż Polaków dokonało wspaniałych rzeczy na świecie, a cud przedsiębiorczości, myślę, że wciąż jest niedoceniany? To, co się stało po 1989 roku, to absolutny fenomen. Kiedyś Bismarck powiedział, że dać gospodarkę Polakom, to jak małpie zegarek. Zachód nie bardzo wierzył, że damy sobie radę, ale stał się absolutny cud. W ciągu roku czy dwóch mieliśmy 2,5 mln przedsiębiorców. To jest niesłychane. Polska tak się zmieniła, a my nie potrafimy się z tego cieszyć, a nawet potrafimy się kłócić. Tak samo jak nie wygraliśmy ,,Solidarności”. Świat myśli, że to mur berliński rozwalił komunizm, a to przecież my go rozwaliliśmy. I nie potrafimy tego sprzedać światu. W tej książce staraliśmy się podkreślić, jak mocno ,,Solidarność” wpłynęła na losy Europy. I tu chwała wszystkim autorom, gdyż są to teksty niezwykle wyważone, nikogo nieatakujące. Niezależnie od poglądów politycznych jest to merytoryczna opowieść o stuleciu, o sukcesach Polski. A co do dzisiejszych sporów, to delikatnie zwróciliśmy uwagę, jak pięknie Dmowski z Piłsudskim dogadywali się mimo dzielących ich głębokich różnic poglądów. Dla nich Polska była najważniejsza. Ale to byli mężowie stanu…

Dodaj komentarz