Rynek wydawniczy

„Rzeźnia numer pięć” – komiksowa adaptacja literackiego arcydzieła

Rzeźnia numer pięć Kurta Vonneguta to jedna z najsłynniejszych powieści antywojennych, której motywem przewodnim stało się bombardowanie Drezna przez siły aliantów w lutym 1945 roku. Wydawnictwo Egmont z dumą prezentuje pierwszą na świecie komiksową adaptację tej powieści. Jej twórcami są nagrodzony Eisnerem scenarzysta Ryan North oraz nominowany do tej nagrody rysownik Albert Monteys. Autorem przekładu jest Jacek Żuławnik. Premiera albumu, który otwiera nową serię wydawniczą Adaptacje Literatury, zaplanowana jest na 23 lutego br.


W 2022 roku przypada setna rocznica urodzin Kurta Vonneguta, jednego z najbardziej znanych i popularnych amerykańskich pisarzy. Jego najsłynniejsza powieść Rzeźnia numer pięć powstała w 1969 roku, a podstawą jej fabuły stały się osobiste doświadczenia Vonneguta, który jako młody żołnierz przeżył bombardowanie Drezna.

W Rzeźni numer pięć literatura faktu miesza się z science fiction, a wątki autobiograficzne i prawdziwe postacie z całkowicie fikcyjnymi. Wyjątkowość tego dzieła zawiera się też w nowatorskim ujęciu wojennego doświadczenia. Z perspektywy Vonneguta wojna nie zna granic, ponieważ każdą stronę konfliktu doświadcza w ten sam sposób.

Bombardowanie Drezna, niebotycznie kosztowne i drobiazgowo zaplanowane, było ostatecznie czymś tak bezsensownym, że skorzystała na nim tylko jedna osoba na świecie
– ja. Napisałem tę książkę, która przyniosła mi furę pieniędzy i reputację, jaka by ona nie była. W taki czy inny sposób do mojej kieszeni trafiły zatem dwa albo trzy dolary za każdego człowieka, który tam zginął. To dopiero interes!

Upozowana na cyniczną wypowiedź autora, umieszczona na początku komiksu, mówiąca o tym, że na bombardowaniu Drezna skorzystała tylko jedna osoba na świecie, czyli on sam, tylko podkreśla bezzasadność opisanej w powieści wojennej masakry.

Powieść graficzna Rzeźnia numer pięć wykorzystuje pełnię możliwości komiksowego medium w przeniesieniu literackiego arcydzieła w formułę historii obrazkowej. Komiks autorstwa Ryana Northa i Alberta Monteysa czyta się równie dobrze jak powieść Vonneguta być może dlatego, że jest wyjątkowo wierny oryginałowi, choć wcale nie ma zamiaru go kopiować. Scenarzyście Ryanowi Northowi, znanemu z nagradzanej serii Marvela „The Unbeatable Squirell Girl”, udało się przenieść do komiksowego medium wszystkie najważniejsze aspekty powieści. Z kolei rysownik Albert Monteys to wszechstronny artysta znany z komiksów webowych i gier paragrafowych, który podobnie jak autor Rzeźni numer pięć chętnie ucieka od klasycznej formy i poświęca realistyczną kreskę na rzecz inspiracji techniką graficzną stosowaną w cartoonie, co bardzo dobrze pasuje do groteskowej warstwy powieści.

Już na pierwszych stronach komiksu twórcy zapraszają w stylu Vonneguta w czytelniczą podróż: Książka Kurta jest nadal dostępna na rynku, a wy czytacie jej nową wersję, w nowym medium. Obie wersje są do siebie bardzo podobne, po prostu w naszej jest więcej obrazków. Można w tym momencie zadać pytanie po co nam wersja „Rzeźni numer pięć”, w której jest więcej obrazków? Komiksowe adaptacje literatury rzeczywiście są najczęściej postrzegane jako rodzaj uzupełnienia dla literackiego pierwowzoru lub po prostu jego wierne odtworzenie z dodatkiem ilustracji. Przemyślany pod każdym względem album Ryana Northa i Alberta Monteysa udowadnia, że może być inaczej i jest świetnym przykładem na to, że w rękach świadomych możliwości komiksowego medium twórców adaptacja może stać się w pełni autonomicznym dziełem.

Twórcy komiksowej „Rzeźni numer pięć” rozplanowali fabułę inaczej niż w powieści i dodali do narracji nowe elementy. Mamy tu faktograficzną planszę z datami, na której pokazane są etapy z życia Billy’ego Pilgrima. W obrazach widzimy także fragmenty fabuł z książek science-fiction Kilgore’a Trouta, fikcyjnego pisarza występującego również w innych powieściach Vonneguta. Wstawki te, stylizowane przez Monteysa na pulpowe magazyny z lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych ubiegłego wieku, wyróżniają się odmienną oprawą graficzną niż główna historia. Możemy wreszcie zobaczyć wygląd Tralfarmadorian, który dotąd mgliście rysował nam się w wyobraźni. Takich smaczków, które pokazują możliwości komiksowego medium jako formy adaptacji literatury jest więcej i udanie wzbogacają one przekaz powieści.

Twórcy albumu dedykują swoje dzieło przede wszystkim autorowi powieści, ale nie tylko. Ich komiks poświęcony jest również straconym życiom oraz tym, którzy wypadli z czasu; tytułowym dzieciom wojennej krucjaty, z których jedna część zginęła, a druga musiała do końca życia leczyć traumy.

(info Egmont Polska)

Dodaj komentarz