Nikt z organizatorów tegorocznej edycji Poznańskich Targów Książek chyba nie spodziewał się takiej nawały gości. Tysiące, dziesiątki tysięcy? Po tradycyjnie rozbiegowym pierwszym dniu, choć przez wielu wydawców już uznanym za całkiem udany, przyszedł dzień targów pełnych, w którym wystawcy – 170 stoisk, mogli rzucić – sprawdzamy.
Jak wyszło? Dla osób cierpiących na klaustrofobię to było nie lada wyzwania. Przepychanie się pomiędzy stoiskami, próby, nie zawsze udane, przejścia do innej strefy targowej, jako że ludzka fala sam cię kieruje gdzieś tam, przebijanie się przez kolejki stojących murem czytelników do swych ulubionych autorów. A wszyscy coś mówią, krzyczą – w sumie szkoła przetrwania, nic dodać, nic ująć. Powiecie – to atmosfera targów. Zgoda, ale jest jakaś granica.
Kto wyjedzie zadowolony z poznańskich targów? Z pewnością wydawcy – jedne z zaprzyjaźnionych stwierdził w sobotnie południe, że w zasadzie nie ma już czym handlować…
Zobacz program PST.
Dział, w którym zamieszczane są drobne informacje z rynku wydawniczo-księgarsko-poligraficznego.